Estrada Rzeszowska od wielu lat uzupełnia ofertę artystyczną naszego miasta. Co miesiąc sprowadza dla melomanów z Rzeszowa i okolic kolejny spektakl z któregoś ze znanych teatrów muzycznych w Polsce. Proceder ten trwa już od wielu lat i w tym czasie Estrada dorobiła się swojej stałej i wiernej publiczności, a bilety na teatr muzyczny szybko się rozchodzą, pomimo tego, że zazwyczaj są bardzo drogie. Widownia ma charakter rodzinny i składa się z tak zwanego szerokiego przekroju społeczeństwa, z większym niż gdziekolwiek indziej udziałem ludzi w średnim wieku. Często jednak przychodzą oni na spektakle ze swoimi dziećmi, czy nawet wnukami. Wśród publiczności wielkie jest zapotrzebowanie na kulturę rozumianą w tradycyjny sposób: piękną, klasyczną, z tańcem, muzyką, śpiewem, służącą rozrywce i oderwaniu się od rzeczywistości, z udziałem solistów, chóru i baletu, czyli tak, jak przeciętny Kowalski wyobraża sobie teatr w filharmonii.

fot: Tomasz Zakrzewski, zdj. ze strony Opery Śląskiej www.opera-slaska.pl
Nie inaczej było podczas występu Opery Śląskiej z Bytomia z „Wesołą Wdówkę” Franza Lehara. Widownia Filharmonii Rzeszowskiej wypełniła się aż do ostatniego miejsca, a samo widowisko zostało przyjęte z dużą życzliwością.
„Wesoła Wdówka” należy bowiem do światowego kanonu operetek. Historia pięknej, młodej i niewyobrażalnie bogatej Hanny Glawari, córki ubogiego dzierżawcy, która poślubiwszy bogacza szybko została wdową, a obecnie zastanawia się nad swoim przyszłym losem i opędza przed tłumem entuzjastów jej majątku szybko zdobyła popularność wśród mieszkańców Wiednia przełomu wieków, później całej Europy, natomiast dzisiaj poszczególne fragmenty utworu podśpiewywane są przez miłośników podkasanej muzy na całym świecie.

fot: Tomasz Zakrzewski, zdj. ze strony Opery Śląskiej www.opera-slaska.pl
Bytomska realizacja tego tytułu jest jak najbardziej klasyczna. Widowisko wyreżyserowane przez Henryka Konwińskiego w 2005 roku nadal jest grane w macierzystym teatrze i na deskach wielu scen w kraju. Na wyróżnienie zasługują na pewno wspaniałe kostiumy Zofii de Ines oraz kreacja Joanny Kściuczyk-Jędrusik w roli Hanny. Solistka pięknie śpiewa, wspaniale porusza się po scenie, jest prawdziwa i wiarygodna, co przy zachowaniu konwencji gatunku jest raczej trudne. Ponadto jest naturalnie ładna, co śpiewaczkom tej klasy nieczęsto się zdarza i nie trzeba się wysilać wyobrażając sobie, że stanowi obiekt zbiorowych westchnień tłumu adoratorów. Podobać się może także balet. Sceny taneczne wprowadzają do widowiska sporo dynamizmu i są jakby ożywczym i bardzo świeżym strumieniem powietrza w tej historii. Natomiast nieco rozczarowuje Mieczysław Błaszczyk jako Danilo. Przez cały czas przedstawienia jest nieco sztywny i jakby znudzony. Nie ożywia się nawet wtedy, gdy wyznaje miłość ukochanej. Trudno go zrozumieć, a ze swoimi solówkami słabo przebija się z tłumu.

fot: Tomasz Zakrzewski, zdj. ze strony Opery Śląskiej www.opera-slaska.pl
Operetka bardzo się spodobała. A słynny duet „Usta milczą, dusz śpiewa” został przyjęty gromkimi oklaskami publiczności, ponieważ, jak twierdził klasyk, najbardziej lubimy te piosenki, które już znamy.
Jako ciekawostkę można jeszcze dodać fakt, że w Estradzie Rzeszowskiej w ostatnim czasie zmienił się dyrektor. Dariusz Dubiel zapowiadający kolejne występy teatrów muzycznych w Rzeszowie świetnie sobie radził w roli konesera i znawcy, otwierającego przed profanami meandry sztuki muzycznej. Obecna pani dyrektor - Katarzyna Olesiak powinna nad tym jeszcze zdecydowanie popracować.
I kolejna refleksja: wkrótce remont Filharmonii Rzeszowskiej – czyli miejsca, gdzie cyklicznie odbywają się występy Rzeszowskiej Sceny Teatru Muzycznego. Nie za bardzo wiadomo, gdzie na okres remontu przeniosą się tego typu wydarzenia muzyczne, bo Hala na Podpromiu zdecydowanie się do tego nie nadaje, a inne sale w Rzeszowie, są zbyt małe, żeby sprowadzenie operetki z solistami, chórem, baletem, orkiestrą i obsługą techniczną mogło się samo sfinansować…
krytyk sztuki