Jednak każda z tych sześciu autonomicznych historii, które składają się na cały film, jest bardzo życiowa. Chociaż została przedstawiona w krzywym zwierciadle. Wszystko po to, aby jeszcze bardziej uwypuklić ludzkie charaktery. Zresztą reżyser już w samej czołówce, w której na tle zdjęć dzikich zwierząt wymienia twórców filmu, pokazuje, co myśli o człowieku. Bo dobrze wie, że ludziom wystarczy niewiele, by obudzić w nich skrywaną bestię. Wtedy pokazują, do czego są zdolni. Stąd bohaterowie „Dzikich historii”, doprowadzeni do stanu białej gorączki, uwalniają skrywane pokłady złości i agresji. Tym samym wyrażają nasze utajnione potrzeby, uczucia i frustracje. A tłumimy je, bo tak trzeba, bo nie wypada, bo ludzie patrzą i myślimy sobie, co ludzie powiedzą. Dlatego obejrzenie tego filmu może mieć efekt terapeutyczny i oczyszczający.
Co więcej, „Dzikie historie” naprawdę dają do myślenia. Są filmem przestrogą. Bo niech ktoś po jego obejrzeniu na przykład spróbuje zajechać komuś drogę, odholować samochód lub zdradzić… Po tym filmie, na niektóre codzienne sytuacje i zachowania swoje oraz innych już nigdy nie spojrzymy tak samo.
dominon@interia.pl