Warning: session_start(): Failed to read session data: user (path: ) in /home/www/resinet2020/html/inc/Session.php on line 22
dr Dariusz Zięba recenzuje "Syberiadę Polską" | Rzeszów | Serwis Rozrywkowy RESINET.PL Res Login

dr Dariusz Zięba recenzuje "Syberiadę Polską"

Tym razem nie recenzuje, ani Dominik Nykiel, ani Rafał Kaplita, a dr Dariusz Zięba, nauczyciel języka polskiego w Gimnazjum nr 9 w Rzeszowie, który interesuje się Kresami, filmem, literaturą i sportem. Zapraszamy do lektury.
dr Dariusz Zięba recenzuje "Syberiadę Polską"
Reklama
Drodzy Czytelnicy,

Jak zupełną nowością jest dla nas wszystkich zalegający i na dodatek dosypujący (sic!) śnieg w wiosenne święta Wielkanocne, tak niech będzie powiewem nowości w dziale recenzji tekst o filmie „Syberiada polska”, nie autorstwa piszącego te słowa czy Rafała Kaplity, lecz dra Dariusza Zięby, mojego Przyjaciela, któremu w kwestii tego filmu całkowicie oddaję głos. Nasze spojrzenie na „dzieło” Janusza Zaorskiego jest całkowicie zbieżne, co potwierdziła wspólna dyskusja o „Syberiadzie…”. A tego filmu przemilczeć nie można. Dlatego, kiedy usłyszałem o zaciśniętych pięściach, które towarzyszyły Darkowi podczas oglądania filmu, zaproponowałem, a w zasadzie to poprosiłem go, by napisał na Resinet recenzję „Syberiady…”, w której dobitnie wyrazi zdanie nas obu. I tak oto powstał niniejszy tekst, do którego – by już nie przedłużać – Państwa odsyłam. Mam nadzieję, że da on Państwu do myślenia i sprawi, że inaczej (?) popatrzycie na ten film.

Dominik Nykiel



Film „Syberiada polska” Janusza Zaorskiego rozgrywa się w latach 1939-1946, a rozpoczyna się w Czerwonym Jarze, miejscowości leżącej, według książki Dominy, „tuż przy drodze z Tłustego do Borszczowa” na Podolu, a więc na polskich Kresach, utraconych po II wojnie światowej, i już samo to wystarczyło, by w poszukiwaniu prawdy historycznej udały się do kin rzesze uczniów gimnazjów i szkół średnich. Nadzieja jak najbardziej uzasadniona, tym bardziej że film reklamowany był przede wszystkim właśnie jako dzieło o tragedii Kresowian, którym dedykowano ten film.

Film to prawdziwy majstersztyk. Chylę czoła przed jego twórcami i podziwiam za niezwykłe umiejętności upraszczania skomplikowanych zagadnień historycznych.

1) To dzięki filmowi wiem już, dlaczego Sowieci napadli na Polskę w 1939. Otóż zrobili to synowie zabitych pod Warszawą w 1920 sowieckich żołnierzy. Serdecznie współczułem oficerowi NKWD i uznałem, że chyba jego prawo do nienawiści do Polaków zostało przekonująco uzasadnione. Tak! Należała nam się kara z 1939 roku.

2) To dzięki filmowi wiem, że generał Anders nigdy nie istniał i jest postacią całkowicie fikcyjną. Ponoć organizował jakąś polską armię z polskich zesłańców, ale skoro w filmie poświęconym właśnie tej tematyce nie wspomina się o nim ani słowa- musi go nie było. Berlinga chyba też nie było, chociaż bohater jednak do jakiejś polskiej armii trafił. To wszystko dzięki wspaniałej chronologii, która pozwoliła przeskoczyć od amnestii w 1941 do 1946 roku z pominięciem takich nieistotnych historycznych wydarzeń jak tworzenie polskiego wojska.

3) To dzięki filmowi wiem, że Czerwony Jar („tuż przy drodze z Tołstego do Borszczowa”- przypominam) nadal jest w granicach Polski. Udało się! Odzyskaliśmy Kresy! Odzyskaliśmy Lwów! Bohaterowie wracają wszak w 1946 do swojego domu, z którego ich wyrzucono w 1940 roku. Sielanka. Do tej pory myślałem, że mieszkańcy polskiego Podola, jak też reszty polskich Kresów, zostali domu pozbawieni i nie mieli do niego powrotu. Bo gdy zdecydowali się wracać do swoich domów, nie były one już w Polsce. „Polska” dla nich to nowe miejsce zamieszkania w ramach tzw. repatriacji (niektórzy mówią „ekspatriacji” i chyba mają rację). A gdy trafili do armii Andersa (stare przyzwyczajenie, wiem, że nie istnieje) znaleźli się po wojnie np. w Anglii i powrotu nie mieli. No i ta Polska też nie była taka, o jakiej marzyli- dość powiedzieć, że widoku sowieckich żołnierzy się nie pozbyli. Ale film po mistrzowsku posługuje się tu schematem propagandy PRL-u, znanym choćby z filmu „Sami swoi” Sylwestra Chęcińskiego.

4) To dzięki filmowi wiem, że rok 1946 oznaczał koniec cierpień Kresowian. Zdarzyło mi się słuchać wspomnień z Syberii. Pani, która opowiadała, pochodziła ze Lwowa i została zesłana właśnie w 1946 roku.

5) To dzięki filmowi wiem, jak piękna jest Syberia. Do tej pory myślałem, że zesłani pod ciężarem swoich trosk tego piękna nie dostrzegali (podobnie jak w filmie „Jeniec. Tak daleko, jak nogi poniosą” w reż. Hardy’ego Martinsa). Teraz wiem, że nie było tam tak strasznie, taka Syberia nie budzi strachu, tym bardziej, że i sami bohaterowie na strasznie wyniszczonych pracą nie wyglądali (tacy inteligenci), jakby trudy życia nie odbiły się na ich wyglądzie. Czytałem listy protestu Sybiraków („Nasz Dziennik”), którzy mieli za złe pokazanie tak wyidealizowanych warunków syberyjskich.

6) Na koniec warto podkreślić po mistrzowsku poprowadzone wątki miłosne, szczególnie oficera NKWD i więźniarki. Wcale nie są wulgarne, do pornografii im jeszcze daleko.

Przy tych walorach filmu inne są mniej istotne. Ważne, że od czasów „Czterech pancernych i psa” nic się nie zmieniło (za wyjątkiem „Cyngi” Leszka Wosiewicza). To również zasługa prozy, po jaką sięgnął reżyser. Powieść prokuratora wojskowego czasów stalinizmu, pułkownika, doskonale upraszcza, właściwie stawia propagandowe akcenty. Rzeczywiście, nie warto sięgać po zapomnianą prozę emigracyjną, np. wspomnienia Beaty Obertyńskiej „Z domu niewoli”, niech nadal będzie nieznana. Nie warto też ekranizować książki „I Bóg o nas zapomniał” Andrzeja Kalinina.

Dariusz Zięba
 
 
 
Facebook Google+ Twitter
Reklama
Reklama
Reklama

Warning: session_start(): Failed to initialize storage module: user (path: ) in /home/www/resinet2020/html/menu_top/nowa_stopka.php on line 2